Thursday, February 28, 2008

Friday, February 22, 2008

Historia udźca jagnięcego

Co jakis czas wybieramy się na większe zakupy do supermarketu, tym razem padło na Carrefour. W całym sklepie rzucają się w oczy tabliczki w stylu: "Jeżeli cena przy kasie jest inna niż na półce, zapłacisz taką cenę, jaka widnieje przy towarze i dostaniesz bon na 5zl". Z tesknoty za irlandzką jagnięciną zachcialo mi się sprobwac jak smakuje polska owca. Pierwsze wrażenie: drogo. Ale co ja widzę? Nagle w oczy rzucił mi się ogromy udziec jagnięcy za... 0,61gr! No nie, mysle, ale okazja! Przy kasie Pani kasjerka nic nie wiedziała o zapewnieniach supermarketu o zgodnosci cenowej i wyslala mnie do "obslugi klienta". W cudzyslowie, bo obsluga klienta polegala na wysluchaniu obelg od pracujacej tam Pani, że co ja nie wiem ile kosztuje jagnięcina i że jakas glupia jestem że to przecież oczywisty błąd systemu i ze naciągacz jestem. Na nic zdaly sie spokojne tlumaczenia ze wiem, ale przeciez te tabliczki itp. Nawet wezwany Pan kierownik dzialu mięsnego nie byl w stanie nic pomoc. Na plus trzeba zaliczyc ze Pani z oblugi klienta prawie mnie pod koniec przeprosila. Slowo 'przepraszam' wprawdzie nie padlo, ale Pani przyznala ze sie troche "uniosła". I miss Ireland sometimes.

Tuesday, February 19, 2008

Hydraulik poszukiwany - Kraków

Pękła nam rurka pod zlewem i cieknie, niby nic poważnego ale daleko mi i Shaunowi do zlotej rączki więc dzwonimy po hydraulika.
Próba nr 1.
Ja: Halo? Dzwonię w sprawie usług hydraulicznych.
Hydarulik: Tak, tak ale najbliższy termin mam pod koniec marca

Próba nr 2.
Nie odbiera cały dzień

Próba nr 3.
Ja: (ten sam tekst)
Hydraulik: Tak, możemy być dzis po południu.
Ja (uradowana, z niedowierzaniem): Naprawdę?! To swietnie, podaję adres: bla bla bla To do zobaczenia.
Hydraulik (mimochodem): Aha, ale minimalny koszt to 140 zł.
Ja: Co? Ale to tylko jedna rurka, roboty na 10 minut.
Hydraulik: Nic nie szkodzi, pierwsza godzina to 140 zł.
Ja: Dobrze, to oddzwonie później.

Po wykonaniu jeszcze kliku telefonów umawiam się w końcu z sympatycznym panem Kurkiem (to prawdziwe nazwisko a nie pseudonim branżowy), który wymienia rurkę w 10 minut. Możemy znowu zmywać :)

Sunday, February 17, 2008

Nowe Miejsca

Po kilku weekendach spędzonych w domu wczoraj wyruszlismy na Kazimierz. Weszlismy do przyjemnej knajpki, ale nazwa jakos nie rzucila nam sie w oczy, a ze kilka osob mialo do nas dolaczyc Shaun poszedl pocwiczyc swoj polski i zapytac gdzie jestesmy:
- Przepraszam, jak sie nazywa to miejsce?
- Miejsce.
Aha. Okazalo sie ze znalezlismy sie w super hiper trendy lokalu w ktorym poprostu trzeba sie pokazac. Alchemia czy Singer sa juz passe i teraz chodzi sie wlasnie do Miejsca. Jak na osobę zupełnie passe trzeba mi przyznac intuicji. Chociaz w zasadzie wybor Miejsca to nie moja zasluga, bo wszystkie niemodne miejsca byly pelne tylko w trendy miejscu - Miejscu ostaly sie jakies stoliki...

Saturday, February 09, 2008

Moje dwa skarby :)

Leniwa sobota w Nowej Hucie z moimi dwoma skarbami:
#1 - Pampik, probably the most beautiful dog in the world. Mimo 17 lat nadal wygląda jak szczeniaczek... mi mi mi

#2 - Shaun próbuje sil w kuchni staropolskiej gotując bigos. Troche wstyd, ale ja nigdy nie robilam bigosu...

Thursday, February 07, 2008

Nowa Huta weCLome to!

A więc już od swiąt jestesmy w Polsce. Dzis w końcu odbilismy czesc z naszych 2000 zdjec z podrozy i strasznie sie rozmarzylam przy ogladaniu...
Ostatni tydzień spędzilismy na Karaibach, w malej miejscowosci Tulum. Pare fotek:




Papaja na lunch

Jestem okropna i zawsze nasmiewam się z błedow w tlumaczniach w menu itp. ale nie moglam znowu sie powstrzymac jak pomyslalam ze ktos misternie wyrzezbil ten napis drewnie z bledem ortograficznym :)

No ale jak pisalam wrocilismy do rzeczywistosci - ja do pisania doktoratu a Shaun do przelamywania barier w nauce polskiego. Ostatnio okazal sie mega skapcem bo ziemniaki kosztowaly 9zl za kilo, stwierdzil ze drogo, wiec poprosil o... 250g ziemniakow hehe. Pani zwazyla 3 ziemniaki ale wyszlo ok 300g, wiec shaun poprosil o zabranie jednego. Do domu wrocil z 2 ziemniakami w sam raz na obiad (no, prawie). Za wszystko zaplacil 30groszy bo oczywiscie kilogram kosztowal 90gr a nie 9 zeta, ale wstyd mu bylo sie przyznac i dopiero nastepnego dnia "zaszalal" i kupil 2 kilo! A mowia, ze Szkoci są skąpi...