Monday, November 26, 2007

Chiapas

Ostatnie dni w Meksyku przed wjazdem do Gwatemali spedzilismy w stanie Chiapàs, dzis bylo tam trzesienie ziemi 5,6 w skali richtera wiec w dobrym momencie wyjechalismy... Jestesmy w Xeli w Guatemali i bylo czuc nawet u nas! na szczescie male i nikomu nic sie nie stalo wiec bez paniki prosze.

A to wodospady Agua Azul w meksyku i pyszne mleczko z zielonych kokosow mmmm:

Agua Azul II

A to juz wodospad Misol-Ha

Palenque, ruiny w srodku dzungli

San Cristobal de las Casas

Meksykanskie menu po angielsku czesto nas bawia, ale tu bylismy w kropce - serve who?

plynelismy motorowka po kanionie sumidero i widzielismy krokodyle (z BARDZO bliska, to nie jest zoom...)

Byly tez rozne ptaszki, w tym pelikany

I kolejny wodospad - wyglada jak choinka

Tuesday, November 20, 2007

Oaxaca

Monte Alban - kolejne ruiny, juz nam zaczynaja brzydnac powoli... :)

Shaun i Pani sprzedajaca koniki polne - od lewej: smak limonki, chilli, czosnek...

To nie mini kosciol tylko najwieksze drzewo swiata - El Tule, stan Oaxaca

Palmy

Sunday, November 18, 2007

Wulkan Paricutin

Niedaleko miasta Uruapan wchodzilismy na wulkan Paricutin, ktory zniszczyl cala wioske, widac tylko ruiny kosciola:

Aby dojsc na szczyt przez 4 godziny szlismy przez pole lawowe

Ale udalo sie! - Shaun na szczycie, z krateru ciagle bucha para

Schodzimy... a raczej zjezdzamy po piasku

Juz na dole! la la la (gdyby tylko nie ta opryszczka...) - teraz tylko 3 godziny marszu do wioski

Monday, November 12, 2007

Meksykanski targ

W sobote wybralismy sie na spacer po targach w Mexico City. Shaun nie pozwolil mi nic kupic bo mowi ze nie bedzie dzwigal przez pol meksyku moich miseczek glinianych :( A takie ladne byly!
Na targu mozna znalezc wszysko - owoce, warzywa





Trupie czaszki z czekolady


sombrera


...i barania glowe :/

Friday, November 09, 2007

Dallas-Mexico City

A wiec od wtorku jestesmy w Mexico City. Amerykanskie wesele w iscie teksanskim stylu mamy juz za soba - moze pozniej cos napisze. Z powodu slabej organizacji i braku amerykanskiej karty kredytowej pojechalismy z dallas do mexico city autobusem. Do granicy wiozl nas amerykanski Greyhound - rozwalajacy sie autokar, ktory musial sie zatrzymywac co jakis czas bo sie przegrzewal... Obawialismy sie troche co nas czeka po meksykanskiej stronie. Okazalo sie ze najbogatsze panstwo swiata nie moze konkurowac z meksykiem pod jezeli chodzi o przewoz autokarowy :) - w nuevo laredo czekal na as lsniacy autokar z siedzeniami-lezankami, DVD a przy wejsciu dostalismy nawet paczke z prowiantem! W sumie po 27 godzinach jazdy dojechalismy do mexico City. Jest duzo bardziej cywilizowanie niz sie spodziewalismy. Jedzenie pyszne, ceny w sumie jak w Polsce wiec miescimy sie w zalozonym budzecie. Na razie jeduna wtopa to pytanie policjantow o droge - zawsze wskazuja odwrotny kierunek bo sa w zmowie z taksiarzami i chca zebysmy sie zgubili! Pare zdjec:
Mloda para

Sniadanie z nowo poznanymi kolegami z autobusu Z Laredo Nuevo do Mexico city

Kaktus

meksyku soki w kartonach sa malo popularne - zwykle sa wyciskane na miejscu:




Protest przeciwko senatorowi Dante Delgado - przekaz zwraca uwage i jest raczej uniwersalny

Teotihuacan - w tle piramida slonca